Bedrzich

napisał o Kochałem ją

To film do szczętu francuski - w aluzjach do klasyki francuskiego kina, we francuskiej konstrukcji i ze świetną grą gwiazd francuskiego kina. Jest jak francuski talerz serów pleśniowych - jedni odwrócą ze wstrętem, bo 'jak można jeść coś tak śmierdzącego', inni będą zajadać ze smakiem. A ja lubię zarówno francuską kuchnię, jak i kino. Duża niespodzianka in plus!!

Patrz, a krytycy marudzą na banalny scenariusz. Skreśliłam ten film z listy do obejrzenia, bo miał kiepskie recenzje...

Scenariusz może i trącący banałem, ale świetna gra wszystko rekompensuje. Nie nastawiałem się na ciekawy film i tym większe moje zaskoczenie. Duże też brawa dla reżyserki..

No ciekawe, ja właśnie czytałem recenzję Jacka Szczerby w GW i była jak najbardziej pozytywna. No to jest nas już co najmniej dwóch facetów, którym film się podobał...

Pietrasik w Polityce dał 2/6 a Mossakowski z GW 3/6. Co prawda Mossakowskiemu nie ufam, ale to jednak dwóch facetów kontra.

Pietrasikowi też bym bezgranicznie nie ufał. Słabe Enen i Galerianki dostały u niego 4/6. A jakby ktoś myślał, że to tylko słabość do polskiego kina, to dodam, że 2012 ocenił na 3/6.

Nikt nie jest nieomylny :)

Słuszne oceny dla Galerianek i 2012 moim zdaniem (Enen nie znam). Też bym takie cyfry wymalował.

O Galerianki się nie pokłócę, bo opieram się tylko na cudzych opiniach - sam jeszcze nie widziałem.

O 2012 też nie, bo właściwie każda ocena do niego pasuje, a poza tym nie ma drugiego takiego filmu w ostatnim czasie, który obejrzałbym 4x pod rząd ;))

Ale jak Ci się spodoba Enen, to zwątpię. Nie dlatego, żebym nie wierzył, że nie może się podobać, ale miałem wrażenie, że Ty zwracasz dużą uwagę na rzemiosło filmowe, a w tym filmie moim zdaniem, to właśnie rzemiosło najbardziej nawala, tzn. film jest niechlujny. Obejrzyj, a jak uznasz, że jest świetny, to się chętnie pospieram.

Miałam kiedyś pomysł na akcję "przygarnij krytyka", tzn żeby założyć konto na Filmasterze ulubionym krytykom filmowym, wprowadzić ich oceny (po przeliczeniu ze skali sześciostopniowej na dziesięcio), wygenerować im gust i zobaczyć, czy warto się przejmować ich ocenami. :)

"Enen" mnie się podobał - niechlujny był okropnie, ale scenariusz fajny, Szyc w porządku i bez wielu teczek, co przy temacie PRLowym zawsze cenię.

Pomysł z symulatorem krytyków dobry... tylko kto miały to robić.

A co do Enena, to się bardzo chętnie wypowiem obszerniej. Proszę, napisz jakiś komentarz do mojej krótkiej recenzji, albo, nawet lepiej, napisz własną, to podyskutujemy. Absolutnie się nie zgadzam, że scenariusz był dobry. Dobry to był pomysł, ale scenariusz jest nielogiczny i dziurawy jak szwajcarski ser.

Jak będę miała kiedyś dużo czasu, to z ciekawości spróbuję założyć konto conajmniej Felisowi. :) Co prawda ja nigdy nie mam czasu, ale trzeba mieć jakieś plan B na wszelki wypadek.

Kiedy ja napisałam nawet nie krótką recenzję, tylko notkę, i to dawno temu już, więc jak szukasz guza to jest okazja. :) Tu jest.

Ježisz, Ježisz, ale się dyskusja zrobiła. No więc tak - jeśli mam być szczery to opiniom ani Szczerby, ani Pietrasika, ani Mossakowskiego nie ufam. W tych trzech konkretnych wypadkach jest tak, że moja i ich opinia najczęściej się rozmijają - nie są to krytycy, którzy mają podobny gust do mojego. I wiem to już po iluś latach czytania ich recenzji. Nie wiem też na ile jeszcze bronić tego filmu, bo gdybym miał jak najbardziej obiektywizować moja opinię, to może bardziej bym się skłaniał do 8, ale jak już wspomniałem ja lubię francuskie kino i moje subiektywne 'lubienie' skłoniło mnie bardziej do wystawienia 9. Zgadzam się raczej z zarzutami odnośnie scenariusza - jest nienadzwyczajny. Ale broniłbym gry aktorskiej (duże brawa Daniel Auteuil, troszkę mniejsze, ale też brawa Marie-Josée Croze). I gdy myślę o filmach z nienadzwyczajnym scenariuszem, ale obronionych przez świetną grę aktorską, to zaraz mi się przypomina 'Kot' Granier-Deferre'a (żeby się trzymać francuskiego podwórka) ze wspaniałym duetem Gabina i Simone Signoret - też słaby scenariusz, a film jednak świetny..
Film jest też ciekawy od strony reżyserskiej, na tyle, że Zabou Breitman zaznaczyłem sobie jako panią, której filmy chciałbym poznać. Moja żona, która film widziała wczoraj (niestety ostatnio jesteśmy zmuszenie oglądać filmy osobno ze względu na małą Eliszkę), już mojego entuzjazmu aż tak nie podzielała, nawet rozpoczęliśmy dyskusję w stylu 'Kochałem ją' a 'Co się wydarzyło w Madison County' - jako dwa melodramaty. 'Co się wydarzyło w Madison County' jest pewnie nawet filmem lepiej 'zrobionym' (muszę już upraszczać), bo czasu coraz mniej), ale to jest też to bardzo dobrze nakręcony i zagrany film prosty. Prefekcyjnie prosty. Prefekcyjnie prosty i dobrze działający cep. Oczywiście za pomocą cepa można bardzo dużo zwojować...
Natomiast 'Kochałem ją' ma moim zdaniem znacznie więcej smaczków (o czym już pisałem). Ale powtórzę po raz kolejny - to są smaczki typowo francuskie, to są aluzje do francuskiego kina (różne dramaty i melodramaty), to są nawiązania do różnych francuskich filmów i 'francuskiego klimatu' filmów (zakładam, że coś takiego istnieje). Kina francuskiego, które (nie oszukujmy się) nie jest w Polsce zbyt dobrze znane (kto nie wierzy, niech weźmie do ręki "Historię kina francuskiego" Płażewskiego, albo niech poczyta te jego słynne wypisy pod tytułem "Co się nie pojawiło w polskich kinach"). W związku z czem duża ilość osób nawet nie będzie wiedziała, że 'tu akurat autorzy przewidzieli jakiś smaczek'. Czy takie aluzje, nawiązania, 'smaczki' podnoszą wartość filmu czy nie, to jest kwestia na zupełnie inną dyskusję i sam wielokrotonie mam je 'gdzieś'. Ale w tym wypadku mi odpowiadają.
Wspominałem już na początku i podtrzymuję tę tezę - film nie dla wszystkich. Nadal mi się wydaje, ze większe wrażenie może zrobic na wielbicielach francuszczyzny... Voila!!